niedziela, 6 grudnia 2015

Prolog

                Czasem mam wrażenie, że chciałabym coś zmienić w swoim życiu. Każdego dnia dzieje się dokładnie to samo, w tym samym otoczeniu, z tymi samymi ludźmi… A co jakby tak uciec? Albo obudzić się z amnezją? Zapomnieć o lękach, nieciekawej przeszłości, wrogach. Zacząć wszystko od nowa. Nabierać nowych doświadczeń, nowego spojrzenia na świat, nowych upodobań.
- Melody! – z moich przemyśleń wyrwała mnie Vanessa stojąca w drzwiach mojego domu – wybierasz się dziś do szkoły czy mam iść sama?
                Vanessa była moją najlepszą przyjaciółką od dzieciństwa. Poznałyśmy się w piaskownicy i zawarłyśmy wtedy pakt przyjaźni. Obiecałyśmy sobie, że będziemy nierozłączne aż do śmierci i jak na razie wychodziło nam to bardzo dobrze. Byłyśmy w drugiej klasie liceum i nie zanosiło się na to, abyśmy kiedykolwiek miały się rozdzielić.
- Już idę, pani pośpieszalska – wymamrotałam odstawiając do zmywarki miskę po płatkach, biorąc szybko plecak i ubierając na stopy białe trampki wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz. Z kieszeni wyciągnęłam słuchawki i podłączyłam do telefonu, jedną wręczyłam przyjaciółce, a drugą zamieściłam w moim uchu i już po chwili słuchałyśmy najnowszej płyty Ed’a Sheeran’a.
- Nienawidzę poniedziałków – burknęłam. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi . Na ogół gdy narzekałam, robiła mi długie kazanie na temat tego, że życie jest piękne, tylko trzeba znaleźć jego sens. Ale w sumie nie dziwiłam się, że tak mówiła. Była śliczna, miała wszystko czego zapragnęła.
- Tom ze mną zerwał – wyciągnęła słuchawkę z ucha. Najwidoczniej miała już dość słuchania miłosnych piosenek. Zrobiłam to samo.
- Dupek – wymamrotałam. –  Dlaczego?
                Dziewczyna zaczęła opowiadać historię o tym, że znalazł sobie inną i żyła w trójkącie od dwóch miesięcy, byłam w kompletnym szoku i wiedziałam, że gdy go spotkam, najzwyczajniej w świecie skopię mu tyłek.
- Wybrał ją? Przecież byliście razem cztery lata, to dla niego nic nie znaczyło? – gdy zadałam to pytanie, wchodziłyśmy właśnie do budynku naszej szkoły i usłyszałyśmy dzwonek na lekcje. Szybko poszłyśmy do szatni i spóźnione udałyśmy się na matematykę. Gdy weszłyśmy do sali o numerze 124, wszystkie oczy skierowały się na nas, a my jedynie przepraszając za spóźnienie udałyśmy się do naszych stałych miejsc na samym końcu przy oknie. Nauczycielka rozdawała testy z ubiegłego tygodnia, na który uczyłam się bardzo długo.
- Przykro mi Melody – powiedziała kobieta wręczając mi test z ogromną literką „F” w prawym górnym rogu.
- Ale jak to? Przecież tak wiele czasu poświęciłam na naukę – zostałam kompletnie zignorowana przez panią Smith, więc po prostu odwróciłam kartkę na drugą stronę i oparłam głowę na rękach patrząc przez okno.
                Po lekcji nauczycielka kazała zostać mnie i jednemu burakowi z drużyny footballowej w sali. Zaczęłam zastanawiać się co złego zrobiłam.
- Znalazłam całkiem racjonalne wyjście dla waszej dwójki – ściągnęła z nosa okulary, kładąc je na biurku i spojrzała na nas. – Melody ma problemy z matematyką, co grozi nie przejściem klasy, a Calvin z zachowaniem, przez co jak każdy wie, nie będzie nadal mógł być kapitanem drużyny, a z matematyką za to radzi sobie świetnie… - nie miałam pojęcia do czego ta kobieta zmierza.
- Może pani szybciej? Mam zaraz siłownię - wymamrotał chłopak.
- Napakowany dupek – wyszeptałam pod nosem, co usłyszał, bo już po chwili zaczął mi ubliżać.
- Dość! – krzyknęła pani Smith, na co oboje się uspokoiliśmy. - Mam nadzieję, że się dogadacie, bo od dzisiaj, codziennie będziecie razem spędzać czas na nauce matematyki po szkole.
- Co?! – równocześnie wykrzyknęliśmy. Przynajmniej w tym się zgadzaliśmy. Zaczęłam mówić, że poradzę sobie sama, że nie chcę jego pomocy, że to nie jest dobre rozwiązanie, on także wymyślał różne inne wyjścia z tej sytuacji, lecz bez skutku, nauczycielka uparła się na tym i nie chciała zmienić zdania.
- Jeśli nie spełnicie tego zadania, oboje zostaniecie ukarani. Potraktujcie to jako spotkania integracyjne, miłego dnia – kobieta wyszła z klasy, a my zostaliśmy sami. Byłam wkurzona jak nigdy i miałam ochotę rozszarpać tego kolesia i nauczycielkę. Czy ona myśli, że ja nie mam innych zajęć po szkole niż nauka z tym idiotą? Dobra… Może i nie mam za bardzo życia poza szkołą, ale mogłabym nawet sprzątać codziennie dom, byleby tylko nie być obok niego. Nie tolerowałam tego człowieka.
- Będę u ciebie o siódmej – powiedział i wyszedł. U mnie? O siódmej? On? Słucham?! Byłam w totalnym szoku. Myślałam, że powie mi coś w stylu „naucz się sama, a powiemy, że ja cię uczyłem”.
                Gdy wyszłam na korytarz, pod salą czekała na mnie Van, która patrzyła na mnie pytająco. Lecz ja byłam tak zdezorientowana, że nie wiedziałam co powiedzieć.
- Będzie o siódmej – szarpnęłam nią. – Van, ja nie chcę
- Ogarnij się i powiedz mi powoli i spokojnie co się stało, jakoś z tego wybrniemy – chwyciła moją twarz w dłonie.
- Calvin Moon ma być dzisiaj o siódmej w moim domu i za karę uczyć mnie matmy – wyjaśniłam.
- No to masz przejebane, musimy wyjechać. Najlepiej to na Antarktydę, zbieraj się, idziemy się pakować – zaczęła ciągnąć mnie za rękę w stronę wyjścia. Mimo wszystko, zaczęłam się śmiać.
- Ale ty tak na poważnie?
- Chcesz zginąć? U boku tego buraka?
- Nie, chodźmy… - poszłyśmy do szatni, a potem wyszłyśmy ze szkoły. Oczywiście nigdzie nie zamierzałyśmy wyjeżdżać, ale obie uznałyśmy, że po takiej informacji, nie wytrzymamy dłużej w szkole, więc razem udałyśmy się do centrum handlowego.
- Myślałaś może o zmianie stylu i robieniu makijażu? – kiedy usłyszałam, że przyjaciółka zadała mi to pytanie, wybuchłam śmiechem. – Dalej masz te pieniądze co zbierałaś na wyjazd do Holandii, ale nic z tego nie wyszło? – przytaknęłam, na co dziewczyna jedynie powiedziała: „To idziemy!” i pociągnęła mnie za sobą w stronę sklepów.
                Nasz wspólny dzień wyglądał tak, że ja nie miałam nic do gadania i jedynie przymierzałam ubrania i płaciłam za te, które podobały się dziewczynie, bez względu na to, czy ja się w nich dobrze czułam czy nie. Potem zaciągnęła mnie do drogerii, gdzie wybrała dla mnie jakiś podkład, puder, tusz do rzęs i inne rzeczy, których nigdy w życiu nie używałam.
- Ale po co to wszystko? Chcesz ze mnie zrobić klauna? – buntowałam się, lecz wiedziałam, że im więcej mówię, tym więcej rzeczy wkłada do koszyka.


_____________________________________________________________________________

Postanowiłam, że chyba czas wrócić do tworzenia własnego, wyidealizowanego świata. 
Początki zawsze są dla mnie trudne. Co powiecie tym razem? Macie ochotę czytać dalej czy lepiej od razu dać sobie spokój? 
Zapraszam do komentowania i odwiedzania moich stron:
Oficjalny blog:
Instagram:
Fanpage: 

Pytania:

Całusy,
Moskwa